Naszą wyprawę do Barcelony planowaliśmy już od kilku miesięcy. Zaczęliśmy od rekonesansu dotyczącego cen biletów lotniczych i szybko zdecydowaliśmy się, że chyba wygodniej i taniej będzie nam wyruszyć samochodem. Następnie przyszła kolej na wybór hostelu bądź hotelu. Zdecydowaliśmy się na hostel Chic & Basic Tallers (namiary znajdziecie tutaj): dobrze położony, kilka metrów od stacji metra Universitat, niedaleko Las Ramblas i innych miejsc ciekawych dla turystów. W rezultacie jednak mojego gapiostwa i pomyłki w rezerwacji, musieliśmy przenieść się do hotelu Chic & Basic Ramblas (tu strona hotelu), który spełnił nasze najśmielsze oczekiwania. Pokoje duże, z balkonami, przemiła i kompetentna obsługa, niezłe śniadania i świetna lokalizacja, tuż przy Las Ramblas (stacja metra Drassanes).
Barcelona oferuje turystom i wszystkim przybyłym wiele restauracji, barów tapas, kafejek, jak również nieuniknionych na całym świecie restauracji typu fast food. Z jednej strony wielkim udogodnieniem jest możliwość pójścia na lunch czy na kolację o dowolnej porze dnia i wieczoru, co we Francji niestety nie jest możliwe. W mojej nowej ojczyźnie restauracje, bistra i inne kafejki mają ustalone godziny obiadowe (12:00-14:00) i to samo tyczy się również pory kolacji (od godziny 19:00 do zazwyczaj 21:30, w Paryżu może wygląda to inaczej). Tak więc będąc np. w Chalon czy Lyonie między godziną 14:00 a 19:00 jesteśmy skazani na wizytę w McDonalds'ie lub innym miejscu, które serwuje amerykański fast food, czy kebab (oczywiście mówię tu o sytuacjach kiedy mamy ochotę na zjedzenie czegoś na mieście).
Pealla z owocami morza (zdjęcie z internetu) |
Powracając jednak do Barcelony, to niewątpliwie warto wybrać się do jednej z licznych restauracji na Las Ramblas lub w Dzielnicy Gotyckiej aby spróbować pysznej paelli, owoców morza pod różnymi postaciami czy typowych, hiszpańskich tapas (czyli mówiąc po polsku: przystawek). Dla kogoś kto jak ja uwielbia małże, krewetki, mule, małe ośmiorniczki, przegrzebki i inne przysmaki wprost z Morza Śródziemnego, podróż po barcelońskich restauracjach będzie istnym rajem dla podniebienia.
Dla wielbicieli bardziej mięsnej wersji znajdzie się taka z kurczakiem na przykład.
Butelka hiszpańskiego, czerwonego wina (zdjęcie z internetu) |
Jeżeli chodzi zaś o trunki, to odradzam sangrię. Jak dla mnie, to bardzo
kiepskiej jakości wino, "doprawiane" owocami, które absolutnie nie
powaliło mnie na kolana. Co do hiszpańskiego piwa, to miałam okazję
spróbować Estrelli, która również pozostawia wiele do życzenia. Wygląda i
smakuje jak woda gazowana. Co do win hiszpańskich (szczególnie
czerwonych), to jestem nimi zachwycona. Niczym nie odbiegają od
najlepszych na świecie, czyli oczywiście francuskich ;)
Dla wszystkich tych, którzy jak ja mieli ogromną ochotę na odwiedzenie Muzeum Picassa radzę uzbrojenie się w cierpliwość. Kolejka na kilkaset metrów odstraszyła nas dość skutecznie i niestety nie udało nam się odwiedzić tego magicznego miejsca. Stąd nasze postanowienie aby wrócić do Barcelony na dłużej niż pięć dni, które niestety nie wystarczyły na zobaczenie wszystkiego. Planujemy kolejną wyprawę do miasta Gaudiego w mniej turystycznym miesiącu licząc na mniejsze kolejki i mniejsze tłumy. Polecam to również Wam.
Radzę również uważać na kieszonkowców i drobnych złodziejaszków, szczególnie w okolicy portu i Las Ramblas. Kręci się tam dużo podejrzanych typów proponujących piwo w puszce za jedno euro, jak również bardziej "ciężkich" specjałów od marihuany po "polepszacze" humoru większego kalibru.
Polecam za to wszystkim turystom metro jako idealny środek transportu po Barcelonie. Posiadając dobrą mapę, dzięki podziemnej kolei nigdzie się nie zgubicie, a dojedziecie w najodleglejsze zakątki miasta. W niektórych dzielnicach można spotkać również nowiutkie, czyste i szybkie tramwaje, które również umilą przemieszczanie się po Barcelonie. Z autobusów nie korzystaliśmy więc nie jestem w stanie się na ich temat wypowiedzieć.
Zdjęcie z sieci |
Jestem pewna, że o wielu szczegółach zapomniałam i ich tu nie opisałam, w związku z tym jeżeli macie jakieś pytania, to piszcie śmiało. Acha, moim najlepszym "przyjacielem" w czasie zwiedzania Barcelony był "Cień wiatru. Przewodnik po Barcelonie", który powstał z myślą o czytelnikach powieści Carlosa Ruiza Zafona. Dzięki książce mogłam spacerować ulicami bohaterów powieści jednego z moich ulubionych pisarzy i poznawać tajemnicze zakamarki miasta. Polecam także wszystkim tym, którzy nigdy nie mieli do czynienia z książkami Zafona.