Wszystko co dobre, szybko się niestety kończy. Mój ostatni pobyt w Polsce był dość długi, gdyż w kochanej ojczyźnie spędziłam lekko ponad miesiąc. Jak zwykle czuję jednak niedosyt i w głowie wyliczam rzeczy, których nie zdążyłam zrobić, znajomych, z którymi nie udało mi się spotkać i miejsca, których nie starczyło mi czasu zobaczyć. No nic, pocieszam się faktem, iż do Polski będę wracać systematycznie co jakiś czas, a więc może kiedyś uda mi się wykonać 100% zaplanowanej normy ;)
Większość czasu spędziłam na rodzimym Podlasiu, udało mi się jednak zawitać do Warszawy oraz odwiedzić Trójmiasto. Nie wiem jak wygląda to u innych emigrantek, ale ja im dłużej mieszkam we Francji, tym częściej myślę o Polsce. Spotkałam się nawet z opiniami, że ją gloryfikuję, a w szczególności Warszawę... Może coś w tym jest, że po prostu wszędzie dobrze tam, gdzie nas nie ma, a może ja po prostu kocham swój rodzinny kraj? Cóż złego jest w miłości do swoich korzeni, do piękna pędzącej stolicy i urokliwych krajobrazów Podlasia? Cóż niestosownego jest w zachwycie nad gdańską starówką, czy urokiem zimnego wybrzeża? Myślę, że to właśnie Polacy mieszkający na co dzień w Polsce nie doceniają piękna i wyjątkowości swego kraju, a ja - jako gość widzę i dostrzegam drobne szczegóły, które dla stałych mieszkańców są po prostu oczywiste i niewiele znaczące. Może robię się trochę sentymentalna z wiekiem? Może... ;)
Zapraszam Was dziś na małą wycieczkę po Warszawie i Gdańsku.
W stolicy zawitałam do Muzeum Fryderyka Chopina i Muzeum Historii Żydów Polskich. Pierwsze z nich polecam każdemu, kto choć trochę interesuję się naszym najsłynniejszym kompozytorem. W budynku obok muzeum znajduje się urokliwa kawiarnia oraz całkiem duży sklep z pamiątkami. Zaopatrzyliśmy się ta w drobne upominki dla francuskiej rodziny, jak również płyty CD dla nas - jak ja się cieszę, że mój mąż kocha Chopina tak samo jak ja :)
Muzeum Historii Żydów Polskich natomiast polecam odwiedzić w październiku bądź listopadzie, gdyż wystawa główna zostanie dopiero wtedy całkowicie zmontowana i oddana zwiedzającym.Sam budynek robi już jednak wielkie wrażenie, a i dwie wystawy czasowe, które miałam okazje zobaczyć również są warte uwagi.
Dzięki mojej przyjaciółce jeszcze ze szkoły podstawowej, Kasi, odkryłam całkiem sympatyczną knajpę w stolicy, a mianowicie Aioli na ul. Świętokrzyskiej. Dość ciężko tam o stolik, nawet na początku tygodnia, ale my miałyśmy szczęście i udało nam się dostać miejsca bez rezerwacji. Aioli wbrew pozorom nie jest moim zdaniem "lanserską" knajpą, ale fajną i klimatyczną restauracją ze świetną kuchnią. Porcje są spore, smaczne i jak na warszawskie realia - cenowo całkiem przystępne. Obsługa kelnerska też bez zarzutu - byłam dwa razy i nie mam naprawdę praktycznie żadnych zastrzeżeń. Jedyny minus, to lokalizacja - przy Świętokrzyskiej nadal trwają prace nad II linią metra, a więc jest dość głośno i brudno - nie ma więc mowy o ogródku. Jakbyście kiedyś jednak zastanawiali się gdzie smacznie zjeść w Warszawie w ciekawym wnętrzu, to polecam Aioli.
Kolejny post będzie dotyczył wizyty w Białostockim Muzeum Wsi - brzmi nudno? Sama byłam zaskoczona kiedy i jak minęły trzy godziny zwiedzania z przesympatyczną i kompetentną panią przewodnik. Tak więc miłego wieczoru i do następnego wpisu!
PS Jakość niektórych zdjęć może być nie do końca "profesjonalna", gdyż były robione telefonem.
Gdańsk, Stare Miasto |
Gdańsk, Stare Miasto |
Widok na Stare Miasto w Gdańsku z wnętrza gondoli diabelskiego młynu |
Tego "pana" chyba nikomu nie trzeba przedstawiać ;) |
Krakowskie Przedmieście, Warszawa |
Aioli, ul. Świętokrzyska, Warszawa |
Muzeum Fryderyka Chopina |
Ja jestem dopiero miesiąc na emigracji, a oglądanie twoich zdjęć przyprawia mnie o szklanki w oczach. Uwielbiam Trojmiasto! Gdybym kiedys mogla wybrac gdzie mieszkac, wybralabym Gdynie... co do Warszawy - robilam do niej podchody kilka razy, nigdy mnie nie zachwyciła... ale teraz z perspektywy czasu i wspomnien, uwazam, ze jest naprawde warta odwiedzenia. Twoje zdjecia przypominaja mi miejsca, w ktorych bylam :) Ahh Polska.... mój kraj.... taki piękny...
ReplyDeleteWarszawa jest dość specyficzna i ja również jej nie lubiłam przez jakieś 2 lata po przeprowadzce z Białegostoku. Zaczęłam się z nią później "oswajać", poznawać ją, a później ją pokochałam całym sercem! Z Warszawą bywa różnie i jest to miłość dość specyficzna, ale na całe życie :) Dziś mogę powiedzieć, że to właśnie nasza polska stolica jest moi miastem, mimo, iż się w niej nie urodziłam. Mam nadzieję Petite Irio, że pewnego dnia pokochasz Warszawę bo naprawdę jest za co...
DeleteMoja córka także tęskni. Mieszka w Berlinie.
ReplyDeleteTam gdzie człowiek się urodził, wychował tam jest miejsce do którego po wyjeździe (np. na emigrację) zawsze będzie tęsknił i marzył o powrocie. A jak już wróci, wtedy nie zawsze jest kolorowo-niestety :(
Myślę, że zawsze jest dobrze tam, gdzie nas nie ma... Sentyment do Polski, a w szczególności do Warszawy i mojego rodzinnego Białegostoku mam, a więc nie sposób zapomnieć ojczyzny. Wracać będę. Czy kiedyś na stałe? Dlaczego nie, ale to zależy od wielu, wielu czynników ode mnie absolutnie niezależnych... Pozdrawiam serdecznie Panią i Pani córkę w Berlinie :)
Delete