Wednesday, December 12, 2012

Codzienne zwyczaje i małe rytuały we Francji, cz. I

   Za kilka tygodni minie rok odkąd przeprowadziłam się do pięknej  Francji. Czas płynie szybko, czasami tak sobie myślę, że może nawet ciut za szybko;) Był to natomiast rok pełen wrażeń, zmian, nowości i ciągłych odkryć. W związku z tym chciałabym podzielić się z Wami swoimi subiektywnymi spostrzeżeniami dotyczącymi codziennych francuskich zwyczajów i małych rytuałów, które udało mi się zaobserwować w przeciągu tych kilku miesięcy mieszkania na francuskiej ziemi.

1. PRACA
 
Na początku bardzo mnie zaskoczył i nawet przeszkadzał fakt, iż we Francji (no może w Paryżu jest inaczej bo to wielkie, turystyczne miasto) wszystkie sklepy, kioski, biura, banki i inne lokale usługowe są zamknięte między godziną 12:00 a 13:30-14:00! Wszyscy mają wtedy przerwę na obiad, i albo wracają do swoich domów aby wraz z rodziną i najbliższymi zjeść szybki, zdrowy posiłek, albo pędzą do restauracji lub małego bistro na drobną przekąskę (tylko lokale gastronomiczne są wtedy otwarte).

Warto również zaznaczyć, że we Francji tydzień pracy ma 35 godzin, a więc o pięć mniej niż w Polsce. Pracę zaczyna się na przykład o 9:00, a między 12:00-13:30 lub nawet 14:00 jest przerwa na obiad. Na miejsce pracy wraca się po posiłku i zostaje tam do 17:00 lub 18:00.
Złośliwi twierdzą, że Francuzi się nie przepracowują, ale skoro kraj się rozwija, a gospodarka póki co ma się dużo lepiej niż na przykład w naszej ojczyźnie, to uważam, że należy sobie darować takie niezbyt "sympatyczne" uwagi ;)

2.  POSIŁKI

Kult jedzenia, celebrowania posiłków, spotkań z rodziną i znajomymi jest we Francji na porządku dziennym. Zapraszanie się nawzajem na kolacje i aperitify (tzw. apero) to w kraju nad Sekwaną czysta przyjemność! Bardzo lubię takie spotkania w gronie najbliższych i znajomych gdyż mogę wtedy zaserwować coś z kuchni polskiej, albo skosztować jakiegoś pysznego francuskiego dania jeżeli to akurat my idziemy do kogoś z wizytą.

Kolacja zaczyna się od apero (aperitif), mniej więcej około godziny 19:00-20:00. Gospodyni serwuje swoim gościom zdrowe przekąski (kawałki marchewki, oliwki, pomidorki koktajlowe), jak również bardziej kaloryczne przystawki (orzeszki, chipsy, krakersy czy saucisson - pyszna, francuska kiełbasa pokrojona w plastry), do których kobiety najczęściej wybierają białe wino lub kir (tu możecie poczytać co to takiego). Mężczyźni natomiast sączą piwo lub Ricard (osobiście bardzo nie lubię tego specyfiku, gdyż w jego skład wchodzi anyż, którego zapach przyprawia mnie o mdłości...). Po godzinnej (albo i dłuższej) celebracji aperitifu przychodzi czas na kolację, na którą serwowane są przysmaki kuchni francuskiej, ale i nie tylko. Wielu młodych ludzi we Francji lubi kuchnię meksykańską, orientalną czy włoską, a więc pastisz kolorów, barw i zapachów na stole może być naprawdę zaskakujący. Po obfitej kolacji, do której pije się odpowiednio dobrane wino przychodzi czas na deser. Tutaj również panuje dość duża dowolność, choć osobiście najczęściej spotykam się się ciastem czekoladowym, musem czekoladowym, tartami owocowymi czy na przykład owocami podanymi w ramach czegoś słodkiego po kolacji (dominują brzoskwinie, nektarynki i jabłka czy melony).
W niektórych francuskich domach zamiast deseru podaje się różnego rodzaju sery (niektórzy nie odmawiają sobie ani deseru, ani skosztowania serów). Osobiście uwielbiam większość nabiałowych specjałów serwowanych przez Francuzów, do których idealnie pasuje kawałek świeżej, pachnącej bagietki.

3. DIETA

Wielu ludzi ciągle zastanawia się jak Francuzki to robią, że są z reguły bardzo szczupłe i zadbane. Jest na to jedna i prosta odpowiedź: jedzą tylko 3-4 razy dziennie, nie podjadają między posiłkami, unikają pieczywa i tłustych potraw okraszonych śmietanowymi sosami i deserów. Nie katują się bynajmniej, ale nie opychają na siłę i potrafią sobie odmówić wielu kulinarnych zakazanych owoców. Zauważyłam również, że w wielu przypadkach zachowanie szczupłej sylwetki niekoniecznie jest podyktowane wyglądem modelek z wybiegu Chanel czy Yves Saint Laurent, lecz po prostu dbałością o zdrowie, wygląd cery i dobre samopoczucie (zgadzam się w 100% z powiedzeniem: "jesteś tym, co jesz").

 4. WINO

Sporo ludzi zachodzi w głowę jakim cudem Francuzi piją takie "ogromne" ilości wina, a potrafią "trzeźwo" myśleć i normalnie funkcjonować. Otóż, rozwiązanie tej zagadki jest banalnie proste: picie wina na aperitif, potem do kolacji, następnie do deseru czy serów ma wymiar celebracji, smakowania, delektowania się, a nie upijania butelką na osobę. Tak zwana lampka wina według Francuzów, to często objętość 1/3 albo i 1/4 małego kieliszka (dla Francuzów nalewanie wina po tak zwane "brzegi" jest nieeleganckie i nie o to w tym wszystkim chodzi). Wino pije się tu aby docenić jego walory smakowe, aby się nim delektować, dodać pikanterii potrawom i deserom, a nie po to aby wstając od stołu czuć się pijanym. Kultura picia wina w kraju nad Sekwaną ma bardzo długą i bogatą tradycję. Oczywiście jak wszędzie i tutaj znajdą się "amatorzy procentów", należy jednak pamiętać, że dla Francuzów wino, to świętość: tak jak dla Chińczyków herbata, czy dla Włochów makaron.


Już niedługo kolejna porcja moich subiektywnych spostrzeżeń dotyczących codziennych zwyczajów i małych, francuskich rytuałów.

6 comments:

  1. Moje spostrzezenia wieloletnie nie odbiegaja od Twoich :)
    Moze tylko nie zgodzilabym sie z godzinami pracy.
    Pracowalam przez 16 lat w PAryzu w 3 prywatnych firmach. 35h bylo tylko teoria i plachta dla byka (dyrekcji). Wszyscy robili nadgodziny, bo w tym sektorze gospodarki inaczej sie nie dalo. Wychodzac z biura o 19ej po 10 godzinnym dniu pracy mialam wrazenie ze ci ci zostaja maja mi to za zle.
    Tak zyje wiele osob w Paryżu. Tak zyja nadal moi znajomi.
    35 godzin istnieje owszem w instytucjach panstwowych, albo w duzych firmach, gdzie sa silne zwiazki zawodowe. Dla mnie byla to utopia. Dlatego zmienilam diametralnie swe zycie zawodowe i teraz nawet jesli musze zostac dluzej w pracy, to chociaz innego dnia moge z czystym sumieniem wyjsc wczesnej. Wszytkie godziny sa notowane, reguly jasne i fair play.
    Czekam na ciag dalszy cyklu :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Niko, rzeczywiście pisząc o godzinach pracy kierowałam się raczej tym, co widzę i sama już doświadczyłam chociażby na stażach, ale w małym, francuskim mieście. W Paryżu wszystko wygląda zupełnie inaczej zapewne - w tym zakresie nie mam wiedzy bo nigdy nie mieszkałam w stolicy Francji. Pozdrawiam serdecznie :)

      Delete
  2. Bardzo podobne spostrzezenia!!Co do anyzu rowniez :))
    Faktyzcnie szczuplosc francuzek to bylo pierwsze spostrzezenie we Francji.Dokladnie nie podjadaja miedzy posilkami i ogolnie we Francji jada sie minimalna ilosc slodyczy.Tutaj raczej delektuja sie malymi wyrafinowanymi porcjami.
    Dla mnie takim pierwszym szokiem byly tez godziny posilkow!!Bylam w szoku,ze nie ma tego podjadania / czasami potajemnie podjadalam :))bo bylo mi glupio/ i to ze obfity posilek jest wieczorem.
    Brak mi z kolei takiej celebracji sniadania jaka mialam w Polsce...co uwielbialam

    margita

    ReplyDelete
    Replies
    1. Margito, ja też podjadam w domu, jak nikt nie widzi, he he ;) Jak jestem np. u teściów to tego nie robię, gdyż poza głównymi posiłkami nikt tam nie stoi przy lodówce ;) Myślę jednak, że to świetny nawyk takie wyzbycie się podjadania między posiłkami: same korzyści dla naszej figury, ale i zdrowia :)

      Godziny posiłków są rzeczywiście z góry ustalone i wszyscy się ich trzymają. Obfite kolacje na imprezach rodzinnych i u znajomych póki co kończą się dla mnie zawsze 1-2 kg więcej na wadze następnego dnia ;) Aż się boje nadchodzących świąt Bożego Narodzenia... ;)

      Pozdrawiam serdecznie

      Delete
  3. W końcu przebrnęłam przez wszystkie posty :) Bardzo przyjemnie się czyta Twój blog i milo, ze dzielisz się swoimi spostrzeżeniami. Ja mieszkam w Aix-en-Provence od marca, co mnie właśnie zdziwiło we Francji to ich godziny posiłków, nie lubię tych obfitych kolacji.
    Pozdrawiam z Prowansji :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. W Aix-en-Provence nigdy jeszcze nie byłam choć już dwa razy prawie tam zawitaliśmy. Od znajomej Polski słyszałam, że pięknie tam macie i że mieszka tam sporo Polaków.

      Dziękuję za miłe słowa o moim blogu. To bardzo fajne uczucie wiedzieć, że są ludzie, którzy go czytają :) Dla mnie to rodzaj terapii, łączności ze światem i sposobu na przelanie swoich myśli, obserwacji i przeżyć na klawiaturę ;)

      Pozdrawiam z Burgundii :)

      Delete