Kilka dni temu wróciliśmy z naszej "podróży poślubnej", na którą wybraliśmy się do pięknej Barcelony. Już niedługo wrzucę sporo zdjęć z naszej wyprawy i opiszę jak było. Wiem, że blog ma być o Francji, ale skoro wybraliśmy się do Hiszpanii i uważam tą wycieczkę za bardzo udaną, to dlaczego mam nie podzielić się wrażeniami z wakacji? Poza tym w drodze powrotnej zahaczyliśmy o Avignion, a więc trochę i o Francji będzie oczywiście ;)
Trzymajcie się ciepło póki co i dbajcie o siebie - ja się kuruję herbatą z miodem, cytryną i imbirem bo jakieś przeziębienie mnie dopadło... Dużo słońca wszystkim życzę :)
Wednesday, September 26, 2012
Friday, September 14, 2012
Coś do poczytania, coś do obejrzenia
Po powrocie do Francji mam sporo czasu na nadrobienie zaległości w lekturze. Nową szkołę zaczynam od października, a więc w przerwach między samodzielną nauką francuskiego sięgam po książki i oglądam nowości w internecie.
Dla wszystkich fanów Paryża, klimatu miasta zakochanych, języka francuskiego i romantycznych przygód polecam książę "Lekcje francuskiego" autorstwa Ellen Sussman. Pisarka pochodzi ze Stanów Zjednoczonych, ale kilka lat swojego życia spędziła w Paryżu, a więc w książce nie ma przekłamań ani zmyślonych miejsc. Miasto miłości opisane przez autorkę aż pachnie croissantami, świeżą kawą i aromatem dobrego wina. Wszytko to okraszone lekkimi, acz dającymi do myślenia historiami miłosnymi. Książka nie należy do tych najwyższych lotów ani zapewne nie stanie się tą niezapomnianą po wsze czasy. Jeżeli jednak wolny wieczór macie ochotę poświęcić niezobowiązującej, lekkiej, lecz barwnej lekturze, to bez obaw sięgnijcie po tę pozycję. Autorka w ujmujący sposób kreśli postaci, opowiada ich historie, a w tle Paryż, miasto magiczne i pełne miłości. Książkę gorąco polecam!
Chciałabym Wam również polecić film, który widziałam dwa dni temu. Polski reżyser (Paweł Pawlikowski, twórca "Lata miłości"), gwiazdy światowego formatu (Ethan Hawke, Kristin Scott Thomas), ujmująca muzyka, niezła roli Joanny Kulig i świetna historia, nie do końca logiczna i spójna, ale trzymająca w napięciu. Nie chcę się "bawić" w recenzowanie gdyż nie jestem w tym dobra, a więc o filmie możecie poczytać więcej w sieci lub zobaczcie trailer, który załączam poniżej. Mnie film urzekł swoim mrocznym klimatem; tym, że Paryż został w nim pokazany nie tylko jako miejsce odwiedzane przez miliony turystów i jako miasto tylko bogatych, szczęśliwych, dobrze ubranych ludzi. W tej produkcji Paryż, to jeden z bohaterów, który kryje swoje mroczne tajemnice w zakamarkach ulic. Oczywiście najważniejsza jest historia Harry'ego Ricksa (w tej roli Ethan Hawke), jego emocje, jego przemyślenia, jego starania. Naprawdę polecam gdyż to kino na światowym poziomie według mojej oczywiście subiektywnej opinii.
Dla wszystkich fanów Paryża, klimatu miasta zakochanych, języka francuskiego i romantycznych przygód polecam książę "Lekcje francuskiego" autorstwa Ellen Sussman. Pisarka pochodzi ze Stanów Zjednoczonych, ale kilka lat swojego życia spędziła w Paryżu, a więc w książce nie ma przekłamań ani zmyślonych miejsc. Miasto miłości opisane przez autorkę aż pachnie croissantami, świeżą kawą i aromatem dobrego wina. Wszytko to okraszone lekkimi, acz dającymi do myślenia historiami miłosnymi. Książka nie należy do tych najwyższych lotów ani zapewne nie stanie się tą niezapomnianą po wsze czasy. Jeżeli jednak wolny wieczór macie ochotę poświęcić niezobowiązującej, lekkiej, lecz barwnej lekturze, to bez obaw sięgnijcie po tę pozycję. Autorka w ujmujący sposób kreśli postaci, opowiada ich historie, a w tle Paryż, miasto magiczne i pełne miłości. Książkę gorąco polecam!
![]() |
Zdjęcie z sieci |
Chciałabym Wam również polecić film, który widziałam dwa dni temu. Polski reżyser (Paweł Pawlikowski, twórca "Lata miłości"), gwiazdy światowego formatu (Ethan Hawke, Kristin Scott Thomas), ujmująca muzyka, niezła roli Joanny Kulig i świetna historia, nie do końca logiczna i spójna, ale trzymająca w napięciu. Nie chcę się "bawić" w recenzowanie gdyż nie jestem w tym dobra, a więc o filmie możecie poczytać więcej w sieci lub zobaczcie trailer, który załączam poniżej. Mnie film urzekł swoim mrocznym klimatem; tym, że Paryż został w nim pokazany nie tylko jako miejsce odwiedzane przez miliony turystów i jako miasto tylko bogatych, szczęśliwych, dobrze ubranych ludzi. W tej produkcji Paryż, to jeden z bohaterów, który kryje swoje mroczne tajemnice w zakamarkach ulic. Oczywiście najważniejsza jest historia Harry'ego Ricksa (w tej roli Ethan Hawke), jego emocje, jego przemyślenia, jego starania. Naprawdę polecam gdyż to kino na światowym poziomie według mojej oczywiście subiektywnej opinii.
Powrót do Francji
Dość długo nie było mnie na blogu, a więc dziś czas aby nadrobić trochę zaległości. Wyjazd do Polski na miesiąc, spotkania ze znajomymi i rodziną i inne "atrakcje" trochę wybiły mnie z rytmu, ale już spieszę z wyjaśnieniami :)
W moim życiu działo się sporo, ale chyba najważniejszym z wydarzeń był mój własny ślub. Zaszczyciłam w końcu swoją obecnością grono szczęśliwych mężatek i z ogromną przyjemnością stwierdzam, że bardzo dobrze mi z tym :)
![]() |
Obrazek zaczerpnięty z internetu |
Kilka osób zadało mi pytanie: po co tak naprawdę ten cały ślub, papier, wesele, niepotrzebny stres i nerwy. Odpowiedź jest tylko jedna: jeżeli kogoś kochasz, to chcesz się mu oddać w całości, a tzw. "papier" niby nic nie znaczy, a jednak pokazuje trochę inny kierunek. Jako młoda mężatka czuję się dużo bardziej odpowiedzialna za mojego partnera, za decyzje, których nie mogę już podpinać tylko pod siebie, za naszą przyszłość, jak również za teraźniejszość i prozę życia codziennego. Wiadomo, że małżeństwo to nie sama sielanka i nie należy patrzeć na nie przez pryzmat różowych okularów. Od zawsze byłam realistką (niektórzy twierdzą, że nawet pesymistką ;) i wiem, że nie zawsze będzie kolorowo, że za jakiś czas może wkradnie się rutyna, że w natłoku codziennych zadań i obowiązków nie będziemy mieć dla siebie wystarczająco dużo czasu, że być może czasami po prostu będzie nudno. Ale wiecie co? Nie boję się bo wiem, że idę przez życie z kimś, kto mnie wspiera, rozumie, pociesza w chwilach smutku, jest moim najlepszym przyjacielem. Bo w miłości nie tylko pożądanie, fascynacja, wspólne mieszkanie, czy obowiązki są istotne, ale wzajemny szacunek, oddanie i przyjaźń.
Gdy opadną pierwsze emocje, gdy "miłość" zostanie odarta z romantyzmu, namiętności i początkowej zaślepiającej fascynacji to, co po tym wszystkim zostanie, to jest prawdziwe uczucie. Kiedyś pewna mądra starsza pani powiedziała mi: "Wiesz, mam 80 lat, ale nadal kocham mojego męża i cieszę się, że jesteśmy razem mimo wielu trudów i zawirowań. Wybaczyłam mu wiele, pozwoliłam wrócić i dziś jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Bo ludzie muszą się przede wszystkim lubić, aby umieć żyć ze sobą. Miłość miłością, ale przyjaźń, to podstawa dobrego związku".
Póki co moja miłość przeżywa ten piękny, gorący okres i nie w głowie mi rutyna i zgorzknienie. Jak każda młoda mężatka głęboko wierzę, że tak będzie zawsze i to się nigdy nie zmieni. I tak chcę myśleć i tak myśleć będę :) Bo w miłość trzeba wierzyć tak jak się wierzy w drugiego człowieka. Bo cóż by to było za życie bez wiary w miłość i nadziei na jej nieśmiertelność?
Wednesday, September 12, 2012
Chalon sur Saone wrześniową porą
Witajcie,
tak się niestety złożyło, że nie miałam kompletnie czasu zaglądać na bloga i wrzucać nowych postów. Następnym razem opiszę szerzej co działo się w moim życiu podczas tej dość długiej nieobecności, a dziś załączam kilka zdjęć, które wykonaliśmy razem z mężem w naszym pięknym mieście Chalon sur Saone.
Do następnego razu :)
Monday, July 9, 2012
Coś dla ciała ;)
Post o francuskich kosmetykach planowałam wrzucić już jakiś czas temu, ale jakoś się nie składało... Dziś chcę się z Wami podzielić swoimi subiektywnymi opiniami na temat niektórych francuskich kosmetyków, które dane mi było wypróbować na własnej skórze.
Zacznę może od tego, że moja skóra jest bardzo wrażliwa, a więc kupując nowości do mojej kosmetyczki kieruję swe kroki do apteki, lub drogerii, która w swojej ofercie posiada tak zwane dermokosmetyki, czyli preparaty, które w odpowiedni sposób "zaopiekują się" moją problemową cerą. Nie kupuję raczej kosmetyków w supermarkecie, gdyż im po prostu nie ufam i boję się traktować nimi swoją cerę...
Z czystym sumieniem mogę polecić kosmetyki francuskiej firmy Uriage, której produkty zawierają wodę termalną z uzdrowiska Uriage les Bains. Osobiście używam kremu matującego na dzień i żelu do oczyszczania twarzy tej marki i bardzo sobie chwalę ich właściwości. Nie mają intensywnych, sztucznych i chemicznych zapachów, nie wysuszają skóry i nie powodują podrażnień (jak na przykład w moim przypadku sławetne kosmetyki Laboratorium Vichy, które omijam szerokim łukiem).
![]() |
Żel oczyszczający do cery mieszanej i tłustej |
![]() | ||||
Krem matujący do cery mieszanej i tłustej |
Kobiety z innymi typami cery (sucha, normalna, naczynkowa, trądzikowa) również znajdą coś dla siebie w bogatej ofercie firmy Uriage. Osobiście polecam kosmetyki tej firmy wszystkim paniom, które chcą zadbać o swoją cerę za pomocą produktów bardzo wysokiej jakości, które jednocześnie nie zrujnują domowego budżetu. Ceny produktów firmy Uriage plasują się pomiędzy około 40 zł, a 130 zł. Nie jest to może zbyt "niska" cena, ale uważam, że warto dbać o siebie inwestując w dobre preparaty. Osobiście również wolę zapłacić za kremy Uriage niż przepłacać za wątpliwą jakość kosmetyków Vichy. Podkreślam jednak, że to moja subiektywna ocena i każda z Was może mieć inne zdanie i doświadczenia :)
Kolejnymi wartymi uwagi markami dermokosmetyków są Avène i Bioderma. Z produktów marki wymienionej w pierwszej kolejności używam kremu pod oczy i kremu zwalczającego niedoskonałości cery. Mimo tego, że okres dojrzewania i burzy hormonalnej dawno mam już za sobą, niestety od czasu do czasu muszę sobie jakoś radzić z niechcianymi "niespodziankami" na swojej twarzy ;) Pomagają mi w tym:
![]() | ||
Płyn oczyszczający do cery mieszanej |
![]() |
Krem zwalczający niedoskonałości cery |
Innym kosmetykiem firmy Avène, z którym się nie rozstaje jest krem pod oczy, który świetnie odżywia delikatną skórę wokół oczu, nawilża i skutecznie zwalcza oznaki zmęczenia lub niewyspania:
Paradoksalnie moja cera jest mieszana, ale skóra pozostałych części ciała - bardzo sucha. Niedawno odkryłam fenomenalny balsam do ciała do skóry bardzo suchej, który momentalnie przynosi ulgę szorstkiej skórze, szybko się wchłania nie pozostawiając lepkiej, klejącej warstwy. Jedyne co mi trochę przeszkadza, to dość intensywny, perfumowany zapach, co jednak jest do przejścia biorąc pod uwagę właściwości i działanie balsamu. Nie wiem czy kosmetyki tej firmy są dostępne w Polsce, ale jeżeli będziecie kiedykolwiek miały okazję je spotkać, to warto zastanowić się nad ich zakupem:
![]() |
Balsam nawilżający do ciała, do skóry bardzo suchej |
Jedną z moich ulubionych, sprawdzonych i uwielbianych francuskich marek dermokosmetyków jest La Roche-Possay. Dla kobiet, które tak jak ja, mają cerę mieszaną, ale wrażliwą i ze skłonnością do wyprysków polecam podkład Toleriane Teint Fluid. Bardzo dobrze kryje wszelkie niedoskonałości, wyrównuje koloryt cery, świetnie matuje i nie spływa po kilku godzinach. Trzeba jednak bardzo uważać przy doborze odpowiedniego odcienia aby po jego nałożeniu nie uzyskać efektu maski. Generalnie podkład nadaje się bardziej na zimę i okresy przejściowe niż na lato. Polecam również korektor w pędzlu z tej samej serii, który zatuszuje cienie pod oczami i wyrówna inne drobne plamki:
![]() |
Podkład w płynie, intensywnie kryjący |
![]() |
Korektor w pędzlu |
Kilka tygodni temu skusiłam się również na terapię wzmacniającą do włosów pod nazwą Inneov. Jak można przeczytać na stronie internetowej suplementów są one efektem: ZAAWANSOWANYCH BADAŃ FIRMY NESTLÉ NAD SPOSOBEM ŻYWIENIA I L’ORÉAL NAD BIOLOGIĄ SKÓRY I WŁOSÓW. Póki co łykam po dwie tabletki każdego dnia od ponad trzech tygodni, ale żadnych efektów nie widzę. Producent sugeruję, iż kuracja ma przynieść efekty po okresie co najmniej trzech miesięcy stosowania preparatu. Jestem więc cierpliwa i czekam :) Zobaczymy czy "faszerowanie się" magicznymi tabletkami da efekty za kilka miesięcy ;)
Na koniec chciałabym również wspomnieć o znanej, luksusowej marce francuskich kosmetyków, a mianowicie o L'Occitane en Provence. Przyznaję się od razu, że nie było mi jeszcze dane spróbować żadnego kosmetyku tejże firmy, ale z opinii znajomych i koleżanek wiem, że warto się nimi zainteresować. Są to produkty już naprawdę z "wyższej półki", dlatego póki co ich ceny mnie skutecznie zniechęcają... Są to kosmetyki całkowicie naturalne, ekologiczne, bezpieczne dla każdego typu cery - podobno ;) Mam nadzieję, że za jakiś czas będzie mi dane wypróbować na własnej skórze produkty tej luksusowej marki.
![]() | |
Logo marki |
I już tak naprawdę na koniec: wszystkie kosmetyki wyżej wymienione i opisane, są moim subiektywnym wyborem i ich polecenie jest tylko i wyłącznie moją własną decyzją. Nikt mi nic nie sugerował ani nie prosił o "reklamę" w/w produktów. Wszystkie kosmetyki sprawdziłam na własnej skórze dlatego z czystym sumieniem mogę je zarekomendować.
Wszystkie zdjęcia produktów pochodzą z stron internetowych i odnalazłam je poprzez wyszukiwarkę google.
Wszystkie zdjęcia produktów pochodzą z stron internetowych i odnalazłam je poprzez wyszukiwarkę google.
Pozdrawiam upalnie :)
Saturday, June 30, 2012
Szał wyprzedaży w cieniu upału
W końcu czuję, że mamy lato :) I to jakie! Temperatura nawet nocą nie spada poniżej 20 stopni Celsjusza, a więc spokojny, głęboki i relaksujący sen, to marzenie ściętej głowy... Nie mam zamiaru jednak narzekać ani być nieszczęśliwa z tego powodu, wręcz przeciwnie, w końcu czuję, że to prawdziwy czerwiec i wszystko jest na swoim miejscu. Wiosną pogoda nas nie rozpieszczała więc nareszcie można poczuć, że słońce i żar lejący się z nieba przypomniał sobie o nas, ludziach potrzebujących odrobiny tropikalnej aury ;)
Tak nawiasem mówiąc właśnie w tej dosłowni chwili, za oknem rozszalała się dość spora burza gradowa, no ale za parę minut zapewne znów ujrzymy słońce i upał uderzy ze wzmożoną siłą... Takie oto są uroki upalnego lata ;)
Odchodząc jednak od tematu pogody, nie mogę nie wspomnieć o bardzo popularnej i opanowującej wszystkich Francuzów obecnie "chorobie". Nie trudno się domyślić, że tym "wirusem", rozprzestrzeniającym się z prędkością świata jest czar wyprzedaży. Właściciele sklepów, butików i centrów handlowych już od ponad tygodnia przygotowywali się do tego jakże wzniosłego wydarzenia. Witryny kuszą kolorowymi napisami "SALE" i nie sposób przejść obok nich, tak aby nie zauważyć gigantycznych, neonowych czteroliterowych słów. Co warto podkreślić, większość napisów widnieje właśnie w języku angielskim, którego Francuzi boją się jak ognia... ;)
Szczerze powiedziawszy, to nie rozumiem do końca "magii" wyprzedaży i tej całej atmosfery dzikiego pędu, przepychanek i zabawy w "kto pierwszy, ten lepszy". Uważam się za stuprocentową kobietę, jednak czar i atmosfera ostatnich dni w sklepach jakby nie robią na mnie żadnego wrażenia... Wiem, że tak naprawdę wyprzedaże w większości służą właśnie wysprzedaniu "odpadków", czyli rzeczy, których nikt nie kupił, nie chciał, lub takich które są przybrudzone fluidem, nie mogą poszczycić się kompletem guzików lub jeszcze coś innego z nimi nie tak. Owszem znam wiele kobiet, które w czasie "SALES" szaleją z zachwytu, gdy uda im się znaleźć jakieś cuda w sieciówkach za połowę pierwotnej ceny, ale czy tak naprawdę warto? Nie wiem, może ja się nie znam, może ja nie wiem co mówię już od tego upału, ale mnie jakoś nie porywa klimat zakupowego szaleństwa.
A Wy? Dajecie się ponieść magii wyprzedaży?
Pozdrawiam weekendowo!
Sunday, June 24, 2012
Na zupełnie inny temat
Wiem, że blog "powinien" skupiać się wokół mojego życia we Francji, tego czego tu doświadczam, tego co przeżywam, oglądam, itp., ale ze względu na fakt, iż ostatnimi czasy nie dzieje się nic ciekawego, postanowiłam zboczyć trochę z głównej trasy i podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami dotyczącymi kompletnie innego wątku :)
Od dziecka uwielbiałam czytać książki i wiele wolnych chwil, weekendów i wieczorów poświęcałam fascynującej lekturze, która akurat mnie wciągnęła i zawładnęła całym moim umysłem. Jakiś czas temu pisałam o Carlosie Ruiz Zafonie i jego powieściach więc nie będę się powtarzać i ponownie ich zachwalać bo myślę, że wystarczająco dużo pozytywnych padło pod adresem autora, jak i jego niesamowitych książek.
Generalnie nie wiem dlaczego, ale mam jakąś słabość do pisarzy hiszpańskich i iberoamerykańskich. I tak oprócz Zafona z całą pewnością mogę polecić kolejnego autora z Hiszpanii, który nazywa się Jose Carlos Somoza. Z wykształcenia psychiatra, z zamiłowania pisarz. Jego książki są utrzymane w klimacie futurystycznych thrillerów z elementami kryminalnej zagadki i bardzo umiejętnie wplecionymi wątkami romantycznymi. Ponadto Somoza zważywszy na fakt, że pracował jako psychiatra, potrafi fenomenalnie budować profile psychologiczne swoich bohaterów, z najwierniejszymi detalami opisuje ich emocje, myśli, przeżycia. Coś fenomenalnego! Muszę jednak przyznać, że czytanie dwóch czy trzech powieści Somozy pod rząd nie jest dobrym pomysłem - lepiej dać sobie chwilę, przerzucić się na coś "lżejszego" po czym sięgnąć po kolejną pozycję. W Polsce wydano dość sporo jego książek, a poniżej okładki tych, które podobały mi się najbardziej. Jeżeli macie ochotę, aby od czasu do czasu na blogu pojawiał się wpis "książkowy", to dajcie znać, gdyż mam jeszcze kilka innych, ciekawych propozycji do polecenia.
Wszystkie zdjęcia poniższych okładek znalazłam dzięki wyszukiwarce google.
Wszystkie zdjęcia poniższych okładek znalazłam dzięki wyszukiwarce google.
Subscribe to:
Posts (Atom)